🌚 Czym Wyprać Dywan Zasikany Przez Psa
Zarejestrowany: 2016-01-31. Posty: 4. Odp: jak pozbyc sie zapachu moczu psa? Hmm no moim zdaniem to nie da sie skutecznie pozbycjak juz podrosnie to po prostu oddaj dywan do czyszczenia i usuna ci te zapachy - ja tak mialam z kotem polecam pralnie [spam] - moje dywany sa dzieki nim jak nowe.
Czy wiesz, jak wyprać dywan, żeby nie śmierdział? Niezależnie od tego, czy masz dywan z wełny, syntetyczny, czy z włókien naturalnych, istnieje kilka sposobów, aby go wyczyścić i pozbyć się nieprzyjemnych zapachów. Przedstawimy Ci kilka prostych kroków, które pomogą Ci wyczyścić dywan i pozbyć się nieprzyjemnych zapachów. Jak wyczyścić dywan, aby usunąć nieprzyjemne
Właścicielom zwierząt jest szczególnie trudno utrzymać dywany w czystości. No dobra, równie trudno jest rodzicom małych dzieci, ale o tym innym razem. ;) Mamy jednak dobrą wiadomość! Nie musisz rezygnować z dywanów :) aby zachować świeżość i piękny wygląd swojego domu. Oto 10 porad od nas, jak dbać o dywan, mając w domu pieska.
Woda utleniona jest łagodnym środkiem dezynfekującym i może pomóc w usunięciu zarówno zapachu, jak i plam z powierzchni dywanu. Aby uzyskać najlepsze wyniki, woda utleniona powinna być rozcieńczona z wodą w stosunku 1:1 i delikatnie wetrzone w powierzchnię dywanu. Kolejnym skutecznym narzędziem do usuwania zapachu moczu psa z
Nie potrzebujemy żadnych środków chemicznych - domowe sposoby pozwolą na usunięcie plam z materaca. Sporządzamy miksturę, która składa się z 250 ml wody utlenionej, 3 łyżek sody oczyszczonej, kilku kropli płynu do mycia naczyń. Roztwór powinien być jednolity - z rozpuszczoną sodą oczyszczoną. Mieszaninę przelewamy do butelki
Witajcie, mamy już właściwie wakacje i siedząc z psami na plaży wpadłam na pomysł założenia konta na facebook-u "Weź na wakacje psa" Wszystkich tam zapraszam stwórzmy ogromną bazę miejsc psom przyjaznych, publikujmy zdjęcia szczęśliwych wakacyjnych psów Mamy już 33 "lubię to"w dwa dni! Pozdraw
Z uwagi na to, każdy dywan wymaga raz na jakiś czas odpowiedniego, dokładnego wyczyszczenia, szczególnie kiedy samo odkurzanie przestaje dawać wystarczające efekty. Przeczytaj i dowiedz się jak wyprać dywan oraz jakie środki wykorzystać w trakcie tego procesu! Sprawdź również: Ile kosztuje pranie dywanu?
Przyda się zresztą nie tylko do czyszczenia dywanów. Odkurzacz piorący można wykorzystać do prania nie tylko dywanów, ale również wykładzin oraz tapicerek. Odkurzacz piorący sprawdzi się również podczas czyszczenia obić kanap i foteli pokrytych materiałem. Odkurzacze piorące są też dobrym rozwiązaniem dla alergików.
Po dokładnym wypłukaniu, należy dywan wycisnąć, ale nie wykręcać, a następnie powiesić go na suszarce, aby wyschnął. Jak wyprać dywan ręcznie krok po kroku. Jeśli chcesz wyprać dywan ręcznie, musisz postępować zgodnie z kilkoma prostymi krokami. Po pierwsze, usuń z dywanu wszelkie luźne zanieczyszczenia, takie jak kurz i brud.
Wyczyść materac szczotką bądź odkurzaczem, aby usunąć nadmiar sody oczyszczonej. Jeżeli zauważysz, że plama się utrzymuje, zamocz gąbkę w wodzie utlenionej. Czyść materac okrężnymi ruchami. Pozostaw do wyschnięcia na wolnym powietrzu, bądź użyj suszarki. Przeczytaj też: Ocet – najlepszy środek do czyszczenia łazienki.
Temat: czym usunąć smród psich sików? Od czasu kiedy kupiłem preparat Urine Free na plamy po moczu mojego psa nie wiem co to zapach uryny i na materacu mojego dziecka . Poleciła mi go farmaceutka w aptece ale myślę, że w internetowej sprzedaży też jest dostępny. To preparat bio enzymatyczny więc można go bezpiecznie stosować.
Czyszczenie dywanu jest ważnym elementem utrzymania czystości w domu. Niestety, czasami dywany mogą śmierdzieć, co może być bardzo uciążliwe. Na szczęście istnieje kilka sposobów, aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu. W tym artykule omówimy, jak wyprać dywan, aby nie śmierdział. Przedstawimy różne metody czyszczenia dywanu, w tym czyszczenie na sucho, czyszczenie na mokro
l9kIWTy. Jak pozbyć się plam pochodzenia zwierzęczego?Jeśli jesteś właścicielem zwierzaka, to doskonale wiesz ile radości wnosi on do miru domowego. Zwierzęta kochają bezwarunkowo, do tego mają korzyści zdrowotne – po przez obcowanie z nimi obniżają nasze ciśnienie, a także zmniejszają lęk. Niestety Twoje dywany mogą nie być tak chętne na kudłatego przyjaciela jak ty. Zwierzęta są podatne na różnegotypu wypadki, zwłaszcza gdy nie są jeszcze odpowiednio przeszkolone – przez to Twój dywan ponosi tego największy ciężar. Zwierzęce plamy są niezwykle uciążliwe, na pewno nie można sobie z nimi poradzić w sposób szybki. Do ich eliminacji potrzebny jest specjalny plan działania, który przedstawiamy jak w przypadku każdej inne plamy pochodzenia zwierzęcego należy działać natychmiastowo, ale nie w pośpiechu (szczególnie jeśli są to odchody). Jeśli mamy doczynienia z moczem wpierw polecamy położyć na dywan zwykły papier kuchenny (najlepiej z obu stron) tak, by wchłonąć jak najwięcej wilgoci i moczu z poszycia jak to możliwe. Powtórz ten proces, aż powierzchnia będzie całkowicie sucha. Dla zwiększenia oomph można postawić na nie ciężkie przedmioty. Dodane ciśnienie pomoże wchłonąć większą ilość plamy. PAMIĘTAJ: jeśli masz już zabrudzenie wyglądające na błoto – nie trzyj nie wycieraj! Po wszystkim należy już tylko uważać, by miejsce ogniskowe należycie zapachy – zapachy odpadów domowych są nie tylko nieprzyjemne, lecz również zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych plam i zabrudzeń wynikających z odchodów. Wszystkie zwierzęta posługują się substancjami zwanymi feromonami. Dają im poczucie swojskości i określają obszary codziennej egzystencji. Największe ich skupisko występuje właśnie w odchodać i sierści. Jest to nie lada problem podczas czyszczenia dywanu, który trzeba za wczasu skutecznie wyeliminować. By skutecznie zneutralizować zapach po wszystkich czynnościach zawartych powyżej polecamy dokładnie spłukać powierzchnię zimną wodą, tak by następnie oczyścić poszycie sodą oczyszczoną. Soda powinna zaabsorbować większość zapachu. Dajcie substancji 15 do 20 minut, by wnikła należycie do głebokich sfer dywanu. Następnie, gdy miejsce gdzie wcześniej znajdowała się plama będzie już suche można odkurzyć dywan. Wszystkiego NAJCZYSTSZEGO życzy AF-TEPPICH!autor: Anna Fitał
W 1989 roku spotkałem Taylora, trzyletniego czekoladowego dobermana ze Springfield, w stanie Massachusetts. To był bardzo piękny, niezwykle utytułowany pies i wzięty reproduktor. Niestety, jak wiele dobermanów miał skłonność do obsesyjnego lizania. Tę jego skłonność zauważono po raz pierwszy, kiedy miał raptem miesiąc. Ściskając w łapach poduszkę lub koc, międlił je w pysku i ssał aż były całkiem mokre. Taylor, osierocony przez matkę przy porodzie, był odchowany na butelce i wykazywał typowe zachowania sieroce, odpowiadające ssaniu kciuka u ludzi. Jako szczenię ssał także uszy innych psów, z braku koca albo cudzych uszu ssał znalezione kamyki lub patyki, a jak nie znalazł nic odpowiedniego, zaczynał ssać skórę na własnym boku, aż była mokra od śliny. Ssanie koców lub własnego boku zdarza się niemal wyłącznie u dobermanów, co sugeruje genetyczne podłoże tej przypadłości. W przypadku Taylora trudno było oprzeć się tłumaczeniu jego przypadłości osieroceniem. Jednak zachowania złożone, takie jak obsesyjne lizanie, pojawiają się w wyniku działania natury i przyzwyczajeń. Aby przypadłość ujawniła się w pełni, konieczna jest obecność obu elementów. Freud miałby zapewne wiele do powiedzenia na temat przypadłości Taylora, bez większych oporów nazywając ją inhibicją oralną. Kiedy Taylor miał dwa lata, znalazł nowe zajęcie dla swojego języka – zaczął lizać własne łapy. Początkowo najwięcej czasu poświęcał wylizywaniu prawej tylnej kończyny, następnie przerzucił się na prawy nadgarstek, zaczął także znacznie bardziej intensywnie wylizywać i ssać swój prawy bok. Kiedy trafił do mojego gabinetu, koncentrował się właśnie na lewym nadgarstku, jednak wciąż najwięcej czasu poświęcał prawemu bokowi, lizał się tak intensywnie, że pojawiła się tam wielka, sącząca się rana. Lewy nadgarstek też nie wyglądał najlepiej – był czerwony, opuchnięty i widniał na nim wrzód wielkości ćwierćdolarówki. Właścicielka Taylora, Pam Rhodes, okazała się czarującą, inteligentną kobietą, dobrze znaną w kręgu hodowców dobermanów. Przejmowała się bardzo tą przypadłością Taylora, nie tyle ze względu na to, że nie mogła go w tym stanie wystawiać, ale głównie dlatego, iż martwiła się o jego zdrowie. Tłumaczyłem Pam, że przypadłość Taylora może być rezultatem kombinacji czynników dziedzicznych i wpływu otoczenia (zwłaszcza w okresie krytycznych trzech pierwszych miesięcy życia). Wspomniałem też o roli, jaką w rozwoju tej przypadłości odgrywają nuda i stres. Wiadomo, że nadmierne lizanie stale tego samego miejsca na kończynie może prowadzić do wrzodziejącego zapalenia skóry, choroby zwanej potocznie „wrzodami z nudy”. Właściciele chorych psów przyznają zwykle, że są one same przez cały dzień. Kiedy pies zaczyna lizać dostępny kawałek ciała – przednie kończyny, gdy leży wyciągnięty, bok albo kończyny tylne, gdy leży zwinięty w kłębek, i staje się dlań swego rodzaju rozrywką we wszechogarniającej nudzie, i łatwo przeradza się w działanie samonagradzające. Sama czynność lizania zyskuje nowy wymiar. Z czasem lizanie powoduje uszkodzenia skóry prowadząc do przewlekłego stanu zapalnego. Lizanie staje się także obsesją, więc pies liże się nieustannie, nawet kiedy nie jest sam i nie nudzi się. Kiedy ścieżki połączeń neurologicznych dobrze okrzepną i zachowanie staje się automatyczne, możemy mówić o stereotypii. Według słownika, stereotypia to stale powtarzające się zachowanie, które dla patrzących z boku wydaje się bezcelowe i pozbawione znaczenia. Do lizania ta definicja pasuje jak ulał. Pam słuchała uważnie moich mądrych wywodów i wyjaśnień, a potem przyznała, że Taylor rzeczywiście zostaje sam na długie godziny, kiedy nikt z nim nie pracuje. Według jej oceny, jego obecny stan osiągnął wymiar stereotypii, i jak dotąd żadne leczenie zachowawcze nie spowodowało znaczących zmian w jego zachowaniu. Jej domowy weterynarz wypróbował już wszelkie maści i balsamy, próbował także bandażować zalizane części ciała. Nałożyli nawet psu wielki plastikowy kołnierz elżbietański, aby uniemożliwić mu lizanie. Kiedy go nosił, rany zaczynały się goić, ale przecież pies nie mógł całe życie siedzieć w kołnierzu. Wystarczyło go zdjąć, aby z całą pasją wrócił do lizania, szybko powodując nawrót choroby. Pozostało nam już tylko przedyskutować możliwe formy terapii, poczynając od pewnych korzystnych dla psa zmian w jego otoczeniu i trybie życia. Na początek podkreśliłem, jak wielkie znaczenie będzie miał ruch i zwiększenie porcji ćwiczeń, bowiem pies nie ruszał się prawie wcale. Ruch miał pomóc w rozładowaniu nagromadzonej energii oraz zapobiegać niepożądanym zachowaniom. Zaleciłem dwadzieścia do trzydziestu minut bardzo intensywnego ruchu dziennie, to nie miał być tylko zwykły spacer. Co do diety, uznałem, że przy tak leniwym trybie życia pies z powodzeniem może przejść na dietę niskoenergetyczną, na przykład przeznaczoną dla seniorów. Na początek modyfikującej terapii zachowania zaleciłem wprowadzenie znaczących zmian w otoczeniu psa, co zapewni mu odrobinę rozrywki, przynajmniej do czasu, aż się nimi znudzi. Łatwo sobie z tym poradzić, kiedy właściciele są niedaleko i mogą zająć się psem, ćwicząc z nim pewne elementy kursu posłuszeństwa, pielęgnując go albo bawiąc się z nim przez chwilę, słowem zapewniając mu różnorodne rozrywki. Ale co robić, kiedy właścicieli nie ma w domu przez większą część dnia? Przez lata praktyki wypracowałem wiele sposobów na dostarczanie psom rozrywki pod nieobecność właścicieli. Miały do tego służyć rozmaite zabawki oraz trudno dostępne smakołyki, używane zamiennie, aby podtrzymać zainteresowanie psa. Poradziłem Pam, aby wychodząc zostawiała Taylorowi kości szpikowe albo gumowe zabawki wypełnione masłem orzechowym. Dodatkowo powinna nagrać na taśmę rozmaite odgłosy życia domowego i włączać ją, kiedy wychodziła na dłużej. Pam słuchała uważnie wszystkich moich rad i nagle, zanim zdążyłem przystąpić do omawiania terapii lekowej, zadała mi pytanie za milion: „A jaka jest szansa na to, że lizanie ustanie całkowicie, jeśli zastosuję się do tych wszystkich wskazówek?”. – Niezbyt duża – byłem zmuszony przyznać – ale bez tych wszystkich zmian w otoczeniu i trybie życia, które zaproponowałem, sama terapia lekowa też nie zadziała. Opowiedziałem jej o nowej terapii lekowej, którą opracowaliśmy w naszej klinice z doktorem Lou Shusterem. – Rzecz polega na tym – tłumaczyłem – iż stres powoduje uwolnienie w mózgu pewnych substancji chemicznych, czyli neuroprzekaźników, zwanych endorfinami, one z kolei stymulują uwolnienie kolejnej substancji, zwanej dopaminą, która wiąże zamysł z działaniem. Niedobory dopaminy powodują zaburzenia ruchu, jak choroba Parkinsona. Jej nadmiar jest przyczyną hieperaktywności i stereotypii, a to właśnie jest problem Taylora. Jeśli zablokujemy lekami produkcję endorfin, lizanie powinno zmniejszyć się albo ustąpić całkowicie. – Czy to endorfiny są tymi substancjami chemicznymi, które powodują tak zwane pobudzenie biegaczy? – Tak – przyznałem jej rację. – Często się zastanawiam, czy proces lizania się nie powoduje uwalniania się kolejnych porcji endorfin, tworząc swego rodzaju błędne koło. Jeśli tak jest rzeczywiście, takie psy mogą odczuwać coś w rodzaju „pobudzenia lizacza”. Pam wolno skinęła głową, potem odwróciła się do psa. Usłyszałem jak mruczy do niego cichutko: „Grzeczny pies”. Taylor wpatrywał się w nią cierpliwe, nawet mądrze, jakby doskonale rozumiał, o czym rozmawiamy. Pam wyraziła zgodę na poddanie Taylora próbnej terapii lekowej. Na tym nasze spotkanie się zakończyło i oboje opuścili klinikę, zachodząc jeszcze po drodze do naszej apteki po lekarstwa. Pam odezwała się po kilku tygodniach, mówiła, że nastąpiła mniej więcej pięćdziesięcioprocentowa poprawa w zachowaniu psa, doradziłem zwiększenie dawki leku i przedłużenie kuracji. Zastosowała się do tego i trzy tygodnie później oznajmiła triumfalnie, że lizanie całkowicie ustąpiło już w dzień po tym, jak poleciłem jej zwiększyć dawkę. Taylor nie tylko przestał lizać łapy, ale zostawił też w spokoju bok i znalezione kamienie. Pam była zachwycona, muszę przyznać, że ja też. Widziałem wcześniej, jak lizanie ustąpiło po podaniu dożylnie leku blokującego produkcję endorfin, ale Taylor był moim pierwszym pacjentem, u którego zastosowałem lek doustnie. Mniej więcej dwa tygodnie później odstawiliśmy leki, ale lizanie już nie wróciło... przynajmniej na jakiś czas. Okazało się potem, że ustąpiło całkowicie, łapy i bok wygoiły się i kilka miesięcy później pies wyglądał tak dobrze, że Pam zgłosiła go na wystawę. Później Taylor miał swoje wzloty i upadki, nawyk powracał co jakieś sześć miesięcy, za każdym razem po jakimś nieprzyjemnym dla psa wydarzeniu. Raz zaatakował go lekko inny pies, innym razem ukąsił owad. Zaczynał wtedy energicznie lizać bolące miejsce i już po chwili Pam widziała, jak wraca do uporczywego, miarowego lizania, które już wcześniej przysporzyło tylu problemów. Za każdym razem wystarczyło mu podać lekarstwo, by w ciągu tygodnia, najwyżej dwóch lizanie ustawało. Spróbowałem wytłumaczyć Pam pochodzenie tych nawrotów, posługując się porównaniem do wahadła. Tak jak ono, tak i obsesyjne lizanie można zatrzymać i pozostanie ono zatrzymane tak długo, aż jakiś bodziec uruchomi je ponownie i ponownie trzeba je będzie zatrzymać siłą. W przypadku obsesyjnego lizania ta siła to odpowiednie leki. Pam stosowała je w razie potrzeby i Taylor żył w zdrowiu jeszcze długie lata, przez które utrzymywałem kontakt z jego właścicielką. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy udało mi się przeprowadzić pomyślnie terapię Taylora, skontaktował się ze mną dermatolog z kliniki Mayo. Właśnie zapoznał się z pracą na temat leczenia swędzącego zapalenia skóry u psów za pomocą blokerów endorfin, którą opublikowaliśmy wspólnie z Lou Shusterem. Zastanawiał się właśnie, czy naszej metody nie dałoby się zastosować w leczeniu ludzi. Chodziło o konkretnego pacjenta. Mężczyznę w średnim wieku, wiceprezesa jednej z największych amerykańskich korporacji, który kilka lat wcześniej nabrał nawyku drapania i ugniatania jednej strony własnej twarzy (tak zwane neurotyczne zdzieranie skóry). Doprowadził do tego, że jego twarz przypominała wielka sączącą ranę. Uszkodził sobie nozdrze po tej stronie twarzy oraz wyżłobił bruzdy na skroni. Zwyczajnie nie potrafił się powstrzymać. Obsesyjne zachowanie doprowadziło do powstania poważnych, niemożliwych do ukrycia ran i było dlań źródłem wielu stresów. Wszystkie dotychczasowe próby leczenia zawiodły na dłuższą metę, wyglądało na to, że zastosowanie środków blokujących wydzielanie endorfin jest jedną z ostatnich szans na uratowanie tego człowieka. Przekazałem dane na temat dawkowania, bowiem po krótkiej wymianie zdań obaj doszliśmy do wniosku, że warto spróbować. Okazało się, że rezultaty były nawet lepsze niż w przypadku Taylora. Trzy dni po podaniu pierwszej dawki leku mężczyzna przestał się drapać, a w ciągu miesiąca jego rany zaczęły się goić. Kiedy odstawiono leki, drapanie nie powróciło, a sześć tygodni później twarz była niemal całkowicie wygojona. Lekarze z kliniki Mayo byli pod tak wielkim wrażeniem osiągniętych rezultatów, że napisali o nich w poważnym piśmie dermatologicznym. Ja zaś zastanawiałem się, czy nie zwrócić się do tego pacjenta, w końcu poważnego biznesmena, o sponsorowanie dalszych badań na psach, ale po zastanowieniu dałem spokój – prezes korporacji mógł nie być zachwycony tym, że w ostatecznym rozrachunku leczono go jak psa. Leki blokujące wydzielanie endorfin wprowadzono ostatnio do terapii uzależnień alkoholowych, co sugeruje, iż podobny mechanizm samonagradzania działa także w przypadku utrwalania nawyku sięgania po alkohol, neurotycznego drapania się i obsesyjnego lizania się u psów. Muszę jednak dodać, że nie wszystkie psy cierpiące na zapalenie skóry, którym podawałem blokery endorfin, zareagowały pozytywnie na terapię. Sądzę, iż przyczyna tkwi w tym, że nie wszystkie przypadki zapalenia skóry mają to samo podłoże i mechanizm działania. W 1990 roku jedna z poważnych gazet weterynaryjnych opublikowała ważny artykuł dotyczący użycia w terapii zapalenia skóry leku podawanego ludziom w leczeniu zachowań obsesyjnych, który reguluje poziom jednego z neuroprzekaźników – serotoniny – poprzez blokowanie jej reabsorbcji. Serotonina ma poważny wpływ na nasze nastroje, najogólniej rzecz ujmując – wyższy, raczej stały poziom serotoniny wpływa na nie stabilizująco. Ponieważ psy cierpiące na zapalenie skóry dobrze reagowały na terapię lekową oraz ze względu na duże podobieństwo pomiędzy obsesyjnym lizaniem się przez psy i obsesyjnym myciem rąk przez ludzi, autorzy artykułu uznali, że swędzące zapalenie skóry u psów jest odpowiednikiem zespołu zachowań obsesyjnych u ludzi (OCD). Ponad 85 procent przypadków OCD u ludzi koncentruje się wokół czystości, bakterii, chorób, prowadząc do obsesyjnego mycia i czyszczenia. Kiedy próbujemy potraktować ludzki OCD jako model dla psów, rzecz się trochę komplikuje, te ostatnie bowiem nie znają takich pojęć, jak bakterie czy zapobieganie chorobom. Jednak u dzieci, które także mają o tym niewielkie pojęcie, potrafią rozwijać się obsesje na tle czegoś, co wydaje im się zanieczyszczeniem, choć w istocie nim nie jest, na przykład na tle koloru niebieskiego. Być może psy pod tym względem bardziej przypominają dzieci niż dorosłych. Można założyć, że ich pierwotny przymus przeradza się w utrwaloną obsesję (jeszcze parę liźnięć i wreszcie będzie czyste). Jednym z pierwszych psich pacjentów, których leczyłem za pomocą leków antyobsesyjnych, był wielki czarny wełnisty mieszaniec o imieniu Sam. Na moje szczęście właścicielka Sama był psychologiem z doktoratem, więc problemy związane z zachowaniami obsesyjnymi nie były jej obce. Co więcej, Sam był jej bardzo drogi i była gotowa poruszyć niebo i ziemię, aby mu pomóc. Byłem wdzięczny losowi, że mogłem współpracować z wykształconą, w dodatku dysponującą odpowiednimi funduszami i ogromną determinacją osobą, która godziła się na nowatorską terapię. Zapalenie skóry u Sama było jednym z najgorszych, jakie zdarzyło mi się kiedykolwiek widzieć. Infekcja była tak rozległa, że zacząłem się obawiać o stan kości. Powstrzymałem się jednak od opowiedzenia zatroskanej właścicielce Sama o przypadku, w którym infekcja kości była na tyle zaawansowana, iż konieczna była amputacja całej kończyny. Zaczęliśmy podawać Samowi antydepresant, a z jego właścicielką byłem w stałym kontakcie. Czas płynął, a rezultaty terapii były znakomite. Przez mniej więcej trzy miesiące pies stopniowo lizał się coraz mniej, co żywo przypominało zdrowienie ludzi dotkniętych OCD leczonych w taki sam sposób – po dwóch tygodniach obserwowano pięćdziesięcioprocentową poprawę, po trzech siedemdziesięciopięcioprocentową i tak dalej. Na koniec lizanie niemal całkowicie ustało, pojawiając się jedynie okazjonalnie i niezbyt intensywnie. Nigdy jednak nie udało się nam uzyskać stuprocentowej poprawy, ale i tak sukces był znaczący, a właścicielka psa jest mi wdzięczna po dziś dzień. Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, Sam nadal przyjmuje leki. Minęły dwa lata, a ja wierzę, że prędzej dopadnie go starość niż zabije stan zapalny. Jest jeszcze wiele zachowań psów, które pasują do wzoru zachowań obsesyjnych czy stereotypii – terminologia zależy od szkoły. Miałem psich pacjentów obsesyjnie liżących podłogę albo inne lakierowane powierzchnie drewniane. Niektóre psy potrafiły lizać tak uporczywie, że udawało się im zedrzeć cały lakier z powierzchni. Największą grupę wśród zlizywaczy lakieru stanowią bez wątpienia cocker spaniele, co sugeruje jakiś defekt o charakterze dziedzicznym. Jeśli udałoby się to udowodnić, rzuciłoby to nowe światło na problem zachowań obsesyjnych. Swędzące zapalenie skóry najczęściej występuje u psów ras dużych, jak dobermany, labradory czy inne retrievery. W poprzednim rozdziale była już mowa o tym, że u niektórych psów pojawiają się zachowania obsesyjne, jak polowanie na nieistniejące muchy czy pogoń za własnym ogonem. W dalszym ciągu do końca nie wiemy, jakie jest w istocie podłoże tych wszystkich przypadków, ale – skłaniając się do teorii o charakterze tych przypadłości zbliżonym do OCD – nadal prowadzimy nad nimi intensywne badania. wydawnictwo GALAKTYKA: Fragment [z:] Nicolas Dodman, "Pies, który kochał zbyt mocno"
Załatwianie się poza kuwetą może mieć wiele przyczyn. Niekastrowane koty znaczą moczem swoje terytorium, a kotki w rui zwabiają w ten sposób samce. Zestresowane, chore mruczki mogą unikać sikania w kuwecie, która nieraz kojarzy im się z bólem pęcherza lub zagrożeniem ze strony innych kotów w domu. Problem załatwiania się poza kuwetą wymaga więc dogłębnego przeanalizowania problemu, kastracji, konsultacji z behawiorystą lub wdrożenia odpowiedniego leczenia. Niezależnie od przyczyny takiego zachowania, silny zapach kociego moczu potrafi utrzymywać się w domu przez bardzo długi czas. Jak usunąć go z mebli i dywanów? Jak usunąć zapach kociego moczu? Specyficzny zapaszek kocich sików łatwo się rozprzestrzenia – już niewielka plamka może sprawić, że w całym domu unosić się będzie smród… Zasikany przez kota stary dywan zawsze możemy wyrzucić. Problem jednak pojawia się w sytuacji, gdy koci mocz wsiąknie w materac, ubrania czy kanapę. Standardowe środki czystości i proszki do prania nie zawsze skutecznie usuną zapach kociego moczu z każdej powierzchni. Jak sobie z nim poradzić? Zlokalizuj źródło zapachu Tak jak przy większości zabrudzeń, plamy kociego moczu usuniemy najłatwiej, gdy będą świeże. Jednak nie zawsze mamy okazję przyłapać kota na gorącym uczynku. W lokalizacji źródła charakterystycznego smrodku pomocna będzie latarka UV, której promienie sprawią, że zawarte w kocim moczu substancje zaczną świecić na żółtozielony i ocet Mieszkanka wody i octu to doskonały środek usuwający plamy kociego moczu z drewnianej podłogi, paneli oraz ścian. Ta mikstura zneutralizuje też nieprzyjemny zapach. Ocet ma także właściwości odstraszające – popsikanie nim zasikanego przez kota miejsca sprawi, że mruczek najprawdopodobniej tam się więcej nie załatwi. Rozpylony na twardą powierzchnię ocet w ciągu kilku dni całkowicie wywietrzeje i stanie się niewyczuwalny dla ludzkiego nosa. Soda oczyszczona Soda oczyszczona to niezastąpiony pochłaniacz zapachów. Wyciągnie nieprzyjemny smród kocich sików z takich powierzchni, jak siedzenie i oparcie kanapy, firanki czy dywany. Po wstępnym osuszeniu plamy moczu, zasikane miejsce należy przetrzeć wodą i zasypać cienką warstwą sody oczyszczonej. Po godzinie proszek pochłonie zapachy i możemy usunąć go odkurzaczem. Woda utleniona Zalanie plamy kociego moczu dużą ilością wody utlenionej pozwoli na zneutralizowanie nieprzyjemnego zapachu. Musimy jednak pamiętać, że kolor niektórych materiałów może wyblaknąć pod wpływem tego środka. Dlatego jeśli chcemy użyć wody utlenionej, by usunąć zapach kociego moczu, powinniśmy najpierw przetestować ją na rogu dywanu lub w niewidocznym miejscu na kanapie. Neutralizator kociego zapachu Dostępne w sklepach zoologicznych specjalne neutralizatory zapachu kociego moczu mogą mieć postać proszku lub sprayu. Zawierają nie tylko środki zapachowe, ale także bakterie i enzymy, które rozkładają koci mocz do bezwonnych substancji. Przed zakupem takiego środka warto upewnić się, że można go bezpiecznie stosować w miejscach i pomieszczeniach, w których przebywają zwierzęta. Podziel się tym artykułem:Aleksandra ProchockaSpecjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW.
Pies to największy przyjaciel człowieka, jednak czasem nawet ukochany pupil da plamę i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zasikany dywan to problem, z którym zmierzyć będzie się musiał prędzej czy później niemal każdy właściciel psa. Wiele działań można na szczęście wykonać samodzielnie – zwłaszcza gdy działamy szybko. Jak usunąć plamy z dywanu po psie i pozbyć się zapachu moczu z dywanu? Jak usunąć plamy z dywanu po psie? Czyszczenie dywanu po psie to nie tylko usuwanie sierści, ale niejednokrotnie również… moczu. Najważniejsze w przypadku usuwania plam z dywanu po psie jest szybkie działalnie. Im szybciej przystąpimy do próby usunięcia zanieczyszczenia, tym większe prawdopodobieństwo, że mocz nie wniknie do głębszych warstw dywanu, skąd trudniej będzie go usunąć. Jak odświeżyć dywan po psie? Osuszanie Świeżą plamę staramy się jak najlepiej osuszyć za pomocą ręcznika papierowego lub suchej ściereczki. Nie wcieramy, a przykładamy (najlepiej z obu stron dywanu) i przyciskamy ściereczkę, w przeciwnym razie mocz psa wniknie głębiej. Czynność powtarzamy, aż powierzchnia dywanu będzie sucha. Sól Świeże plamy z moczu na dywanie można usuwać za pomocą soli. Jak odświeżyć dywan po psie w ten sposób? Najlepiej nasypać sól bezpośrednio na plamę na dywanie po psie, a następnie po chwili usunąć ją za pomocą zwilżonej ściereczki i wytrzeć do sucha. Sól jest higroskopijna – wyciąga z dywanu to, czego sucha ściereczka lub ręcznik papierowy nie zdoła. Woda z octem Jedną z lepszych odpowiedzi na pytanie, jak usunąć plamy z dywanu po psie, jest woda z octem. Wystarczy zmieszać niewielką ilość octu z wodą i miksturę zaaplikować na dywan, a jednocześnie pozbędziemy się przykrego zapachu. Soda oczyszczona Jak pozbyć się plamy i zapachu moczu z dywanu? Posypujemy dywan sodą oczyszczoną i zostawiamy na chwilę. Soda wchłonie resztki moczu i pozwoli pozbyć się nieprzyjemnego zapachu – zostawiamy ją do momentu, aż zmieni barwę na żółtą, a następnie odkurzamy. Nadtlenek wodoru Skutecznym sposobem na usunięcie zapachu moczu z dywanu jest również woda utleniona, jednak przed jej zastosowaniem należy sprawdzić na niewidocznej części dywanu, czy nie wpływa ona negatywnie na tkaninę lub jej kolor. Jak pozbyć się plamy i zapachu moczu z dywanu? Niestety nie zawsze udaje się w porę zastosować domowe sposoby na plamy na dywanie po psie – tu czas działa szczególnie na naszą niekorzyść, ponieważ problemem jest nie tylko widoczne zabrudzenie, ale również nieprzyjemny zapach uryny, wnikający we włosie. Jak odświeżyć dywan po psie w tym przypadku? Najskuteczniejszym sposobem na pozbycie się starszych plam z moczu z dywanu jest zastosowanie specjalistycznego odkurzacza piorącego oraz właściwych środków piorących, które nie tylko doczyszczą zabrudzenie, ale również zneutralizują zapach. Tu pomoże Ci najlepiej firma zajmująca się profesjonalnie czyszczeniem dywanów.
Dzisiaj, kiedy mieszkają głównie w domu i rzadko są używane zgodnie z dawnym przeznaczeniem, musimy to robić sztucznie. Psy szorstkowłose nie linieją bowiem w takim stopniu jak pozostałe rasy. Dlatego większość martwych włosów pozostaje w skórze i aby zrobić miejsce dla nowych, musimy je wyrwać. Brzmi to drastycznie, ale właściwie przeprowadzony zabieg jest bezbolesny, choć niezbyt przyjemny. Dlatego wstępne podskubywanie szczeniaka zacznijmy już w wieku dwu miesięcy. Przeprowadzajmy je codziennie po kilka minut, stopniowo wydłużając czas. W miarę możliwości używajmy także trymera, co pozwoli psiakowi oswoić się z tym narzędziem. Także u dorosłego psa najlepszym rozwiązaniem jest tzw. rolling coat, czyli regularne i bardzo częste podskubywanie. Zabieg trwa za każdym razem bardzo krótko, a więc nie jest męczący ani dla psa, ani dla właściciela – a zwierzak jest stale zadbany. Do trymowania najczęściej używamy trymerów płaskich, których rozmiar dobieramy do rodzaju sierści. Niektórzy producenci sprzętu przypisują konkretne numery trymerów do poszczególnych ras, ale rzadko kiedy się to sprawdza. Kierujmy się więc raczej zasadą, że do cienkich i gęstych włosów odpowiedni jest gęsty trymer (sprawdza się znakomicie w usuwaniu podszerstka), a do włosów grubych i rzadkich – narzędzie o rzadszym rozstawie zębów. Należy także zwrócić uwagę, aby było ono tępe, bo zbyt ostre zęby obcinają włos, zamiast usuwać go z cebulkami. Coat kingi nie tylko dla szorstkich Na dużych powierzchniach, np. na grzbiecie i bokach, dobrze się sprawdzają tzw. coat kingi, zwane także trymerami hakowymi. Są dość proste w użyciu, dlatego nawet laik nie będzie miał większych problemów z ich stosowaniem. Nie zawsze jednak możemy ich użyć, bo coat kingi w większości wypadków usuwają zarówno podszerstek, jak i włos okrywowy (tak trymujemy sznaucery, airedale terriery, teriery walijskie czy foksteriery szorstkowłose). Nie nadają się więc np. dla cairn terrierów czy west highland white terrierów, u których trymujemy wyłącznie włos okrywowy. Skóra westików – szczególnie po trymowaniu – ma intensywnie różową barwę, zatem pozbawienie psa tej rasy podszerstka sprawi, że będzie przypominał prosiaczka. Coat kingi często stosujemy też do pielęgnacji innych psów niż szorstkowłose, takich jak spaniele, setery, goldeny. Pozwalają usunąć nie tylko martwy włos i podszerstek, ale także zlikwidować sterczące loczki i wicherki, które są utrapieniem właścicieli czworonogów tych ras. Kamień dla wytrwałych Zyskującą ostatnio coraz większą popularność nowością jest furminator. Przypomina kształtem niekompletne ostrze maszynki, zamocowane w rękojeści z tworzywa sztucznego. W charakterze trymera raczej się jednak nie sprawdzi – chyba że nasz pies ma dość krótki i niezbyt gruby włos lub wówczas, kiedy chcemy go tylko delikatnie przetrymować, np. zimą. Z powodzeniem natomiast możemy użyć furminatora do wyczesywania martwego włosa psów o nieco krótszej sierści – labradora, beagla, mopsa itp. Do dłuższej sierści – np. u spanieli – warto go zastosować na grzbiecie i bokach. Bardzo precyzyjnym, choć coraz rzadziej stosowanym narzędziem jest tzw. kamień trymerski. Przypomina pumeks i występuje w trzech odmianach: białej, czarnej i brązowej. Kolor dobieramy w zależności od umaszczenia psa. Trymowanie przy użyciu kamienia bywa dość żmudne, ale efekt końcowy jest doskonały.
czym wyprać dywan zasikany przez psa